„Zakonnice odchodzą po cichu” Marty Abramowicz to próba przybliżenia czytelnikowi losów polskich zakonnic. Choć każdy przypadek jest inny i za każdą odchodzącą z zakonu stoi inna historia, to można znaleźć jeden mianownik – wszystkie odchodzą po cichu.
Osobiste dramaty, upokorzenia, łamanie charakterów- część z przeżyła za murami klasztorów dramat, który na zawsze zmienił ich życie.
Marta Abramowicz podczas w przygotowanie książki włożyła ogromną pracę. Bo dotrzeć do tych, którym od zawsze odbierano głos i sprowokować je do mówienia nie było wcale łatwo. W przeciwieństwie do księży, odejściu których towarzyszy współczucie, odchodzące zakonnice spotykają się często z ostracyzmem społecznym.
Marta Abramowicz w swojej książce obnaża wady zakonów, pokazuje przestarzałość instytucji, która potrafiła przez lata ewoluować, ale wychodząc na przeciw oczekiwaniom tylko swoich męskich współbraci.
Los zakonnic jest odpowiednikiem losu kobiet w kościele. Mogą brać udział w życiu wspólnoty, ale bez jakiegokolwiek pierwiastka decyzyjnego. Choć jest ich nieporównywalnie więcej niż mężczyzn, ich głos nie ma większego znaczenia, a wszelkie przejawy buntu nie są mile widziane. Oczekuje się od nich posłuszeństwa, ciężkiej pracy i całkowitego podporządkowania. W natłoku obowiązków, podczas codziennej, ciężkiej fizycznej pracy, niektóre z nich zdobywają się na refleksje, że nie po to przyszły do zakonu. Sytuacji nie ułatwia im także fakt, że często są źle traktowane także przez księży, którzy widzą w nich niewolnice, powołane do służenia i wykonywania rozkazów.
W książce oddano głos tym, które zdecydowały się przerwać milczenie.