Stara KopalniaNad dachy budynków wystają kopalniane szyby, górnicze hałdy porosły drzewami, a pod ziemią ciągną się kilometry korytarzy. Od 20 lat w Wałbrzychu nie wydobywa się węgla, ale górnictwo nie daje o sobie zapomnieć.

– Za bardzo zapatrzyliśmy się w Polsce na Margaret Thatcher, a ucierpiał na tym Wałbrzych – nie ma wątpliwości dr Jerzy Kosmaty, inżynier przez lata związany z wałbrzyskim górnictwem.

Przeszedł całą drogę od górnika po dyrektora kopalni, kierując przez kilka lat „Wałbrzychem” powstałym z połączenia „Mieszka” i „Bolesława Chrobrego”. Dziś przypomina o historii tutejszych kopalni swoimi książkami. I przekonuje: – Brytyjska premier, ratując wyspiarską gospodarkę, zamknęła na Wyspach osiem kopalni, więc i my zamknęliśmy swoje. Tyle że ona swoje „uśpiła”, a my nasze zlikwidowaliśmy. A to było głupie i krótkowzroczne.

Angielskie „uśpienie” polegało na tym, że w kopalniach pozostawiono minimalną załogę, m.in. maszynistów, elektryków i pompiarzy, którzy utrzymywali je w dobrym stanie. – Dzięki temu dzisiaj sześć spośród nich fedruje – wyjaśnia dr Kosmaty. – U nas zwolniono wszystkich górników, kopalnie niszczały i były rozkradane. Powrót do wydobycia wiązałby się teraz z ogromnymi kosztami. A pod ziemią, tylko w Wałbrzychu, nadal mamy około 300 mln ton węgla.

czytaj więcej na: gazeta.pl